– Od Zbigniewa Pietrzykowskiego biła wielką szlachetność. W jego obecności nie można było sobie pozwolić na żarty - powiedział na wiadomość o jego śmierci złoty medalista olimpijski w boksie z Montrealu w 1976 roku w wadze lekkośredniej Jerzy Rybicki.
– Niewątpliwie to była wielka postać naszego sportu. Był jednym z
najwybitniejszych polskich pięściarzy. Jako jedyny w naszym kraju 11 razy
zdobył mistrzostwo Polski. Sukcesy odnosił również na międzynarodowych
arenach. Przecież trzy medale olimpijskie i cztery mistrzostwa Europy, to
imponujący dorobek w każdej dyscyplinie – powiedział Rybicki.
Były prezes Polskiego Związku Bokserskiego podkreślił, że pojedynki
Pietrzykowskiego z Węgrem Laszlo Pappem przeszły do historii boksu. W 1956
roku stoczyli bardzo emocjonującą walkę podczas turnieju o Puchar Warszawy.
Polak wygrał z dużo bardziej utytułowanym rywalem przed czasem w drugiej
rundzie, choć był liczony w pierwszej.
– Słynny jest też pojedynek z Cassiusem Clayem w finale wagi półciężkiej
igrzysk olimpijskich w Rzymie w 1960 roku. Wydawało się, że faworytem jest
Pietrzykowski, bo był już bardzo doświadczony. Clay natomiast miał wówczas 18
lat i po bardzo emocjonującym pojedynku wygrał. Pietrzykowski słynął z
wielkich umiejętności. Dysponował piekielnie mocnym ciosem, ale jednocześnie
miał świetny refleks – przypomniał Rybicki.
Podkreślił również wielką klasę i charyzmę trzykrotnego medalisty
olimpijskiego. – Był bardzo uczciwym i prawym człowiekiem. Biła od niego wielka szlachetność.
W jego obecności nie można było sobie pozwolić na żarty – dodał Rybicki.